Tireme su, podnieś mnie. W tym przypadku podnieść chciały się dwa regiony, co u Włochów szczególnie dziwić nie powinno. Wojna o jedzenie jest częścią włoskiej natury. Jakie dwa regiony? Friuli-Wenecja Julijska oraz Wenecja Euganejska. Ci pierwsi utrzymywali, że w latach 50-tych minionego (słusznie czy nie) wieku, właścicielka hotelu Albergo Roma i restauracji w tymże, niejaka Norma Pielli, serwowała ożywczy deser Tiramisu okolicznym mieszkańcom. Ci drudzy, że to nie żadna Norma tylko Alba Campeol, właścicielka restauracji Le Beccherie w Treviso, poprosiła kucharza Roberta Linguanotta o stworzenie deseru dla dzieci i dorosłych. Tiramisu trafiło do restauracyjnego menu w 1972 roku.
Pewien prezydent prowincji Treviso myślał, że jest sprytniejszy niż naprawdę był, i w 2013 roku wystąpił do Brukseli o przyznanie Tiramisu znaku STG. Nie dość, że Bruksela kazała mu iść do domu, to jeszcze chłopaki z Friuli-Wenecji Julijskiej nie znieśli tej potwarzy i poszli prosto do włoskiego Ministerstwa Rolnictwa. I tak w 2017 roku Tiramisu trafiło na listę PAT, Prodotti Agroalimentari Tradizionali regionu Friuli- Wenecja Julijska. Wygrali wojnę, której nie zaczęli.
Chłopcy jeśli chcą, niech kłócą się nadal, a my zróbmy ten pyszny deser w domu.
Składniki:
- 350ml kawy espresso (schłodzonej)
- 4 jajka, żółtka i białka osobno
- 250g cukru
- 500g mascarpone
- trochę świeżego wyciśniętego soku z cytryny
- 250ml wina Marsala (białe, słodkie, wzmacniane)
- biszkopty savoyardi (to te specjale do Tiramisu)
- 50 gram gorzkiego kakao w proszku
- 100g gorzkiej, startej czekolady
Sposób przygotowania:
W misce ucieramy (najlepiej ręcznie) żółtka jajek z połową cukru, tak długo, aż uzyskamy biały, puszysty krem. Dodajemy do niego mascarpone i dobrze mieszamy. Teraz czas na białka: ubijamy je z sokiem z cytryny, aż uzyskamy sztywną pianę. Teraz delikatnie łączymy obydwie realizacje. Czas na kolejny krok: bierzemy jedno duże, najlepiej ładne naczynie (lub kilka mniejszych jak to na zdjęciu) i na dno wykładamy trochę kremu, dosłownie troszeczkę. Biszkopty namaczamy w kawie (i Marsali jeśli nie ma dzieci) tak, by były dobrze nasączone, ale żeby nie ociekały. Przykrywamy nimi dokładnie dno naczynia. Na biszkopty wylewamy połowę kremu i wstawiamy do lodówki na około 45 minut by całość dobrze zastygła. Po wyjęciu układamy kolejną warstwę namoczonych biszkoptów, na nie resztę kremu, i wstawiamy do lodówki na 6 godzin. Przed podaniem posypujemy kakao i startą czekoladą. Smacznego!
