“Bardzo bym chciał zawalczyć jeszcze o tytuł mistrza świata” – Mateusz Masternak

Mateusz Masternak wraca na ring! To bardzo dobra wiadomość. Ostatnią walkę toczył na wyjeździe, na wrogim terenie i ogrywał aktualnego mistrza świata w tak dobitny sposób, że ani sędziowie ani kibice nie mieli wątpliwości kto jest lepszym pięściarzem. Upragniony tytuł był na wyciągnięcie ręki (pięści), ale niestety wszystko popsuła kontuzja żeber. Kontuzja wydaje się już wyleczona, a Master rozpoczyna marsz po kolejną mistrzowską szansę.

Wracasz!

Tak! Wracam na ring, we Wrocławiu, w moim mieście, co bardzo mnie cieszy. Jest to dla mnie dodatkowa motywacja, ponieważ ostatni raz boksowałem we Wrocławiu przed walką Adamek – Kliczko, czyli w 2011 roku. Trochę lat już minęło. Fajnie wrócić u siebie, na swojej ziemi, więc treningi idą pełną parą.

Twoim rywalem będzie Jean Jacques Olivier. Co o nim wiesz?

Ponoć bardzo solidny pięściarz. Jego menadżerka pisze do mnie za pośrednictwem mediów społecznościowych, żebym go nie lekceważył, bo przyjeżdżają wygrać. Podkręca atmosferę, ale ma rację. Ja go absolutnie nie lekceważę i staram się przygotować jak najlepiej i na ringu we Wrocławiu pokazać się z dobrej strony.

To prawda, że francuscy pięściarze są dosyć niewygodni?

To prawda. Boksowałem już z dwoma Francuzami, z Jean Marc`iem Mormeck`iem i z Arrami`m, i obydwaj dali mi bardzo trudne pojedynki. Nasz ostatni medalista olimpijski. Wojciech Bartnik mówił, że Francuzi mają w swoim stylu coś takiego, że w ringu są naprawdę trudni do boksowania. Trudno się ich nauczyć, są bardzo niekonwencjonalni. Wydaje mi się jednak, że moje doświadczenie, wiesz… widziałem już w ringu naprawdę wiele, więc jestem spokojny.

Tym bardziej, że Mormeck`owi, który był pięściarzem z topu, praktycznie zakończyłeś karierę.

I słusznie, bo to już był pan po 40.

Ja też jestem po 40, więc proszę ostrożnie na temat wieku…

Ja jeszcze nie jestem po 🙂

Jak zdrowie? Kontuzja wyleczona?

Kontuzja jest zaleczona, nie wiem czy jest wyleczona. Mam już za sobą pierwsze sparingi i nie odczuwam bólu w tym miejscu. Nieraz jak robię coś mocnego, brzuszki na przykład i zmęczę te mięśnie, to lekko czuję. Ale nawet jak dostanę cios podczas sparingu to nie odczuwam. Jest to pocieszające i mam nadzieję, że przygotowania odbędą się bez kontuzji i wyjdę do ringu zdrowy. Zdrowy i gotowy do działania.

Będziesz chciał jeszcze zawalczyć o tytuł?

Nie ukrywam, że bardzo bym chciał. Zwłaszcza po ostatniej walce bardzo bym chciał jeszcze raz spróbować. Ta cała droga, te przygotowania do walki mistrzowskiej, to wszystko było naprawdę magiczne. Cała ta otoczka, ta atmosfera.

No właśnie, zyskałeś olbrzymi szacunek i sympatię. Już dawno wszyscy nie trzymali tak mocno za kogoś kciuków, jak za ciebie. Przypomniały mi się czasy Gołoty, a potem Adamka.

Dostawałem bardzo dużo wiadomości. Ktoś mi napisał, że takie emocje czuł ostatni raz właśnie jak walczył Gołota. Andrzej pasa nie zdobył ale dał ludziom tyle emocji, że będzie pamiętany już zawsze.

Zwłaszcza nam, facetom po 40.

Najbliższa walka jest dla mnie bardzo ważna. Muszę ją wygrać i potem zastanawiać się co dalej. To jest furtka.

W rankingach wciąż jesteś wysoko.

Jestem i myślę że ta walka pozwoli mi wrócić i odbudować pozycję. Jak będę wygrywać, to szansa się jeszcze pojawi.

Widziałeś filmik, który nagrał dla ciebie Witalij Kliczko?

Bardzo miło. Byłem w szoku, słuchałem i nie wierzyłem. Włączyłem filmik i słyszę: „Mateusz! Mateusz Masternak!” Naprawdę zrobił mi niesamowity prezent. Mega to było.

A kochasz znowu boks?

Zawsze takich sytuacjach przypomina mi się historia Ronnie`go Shields`a, który dostał powołanie do amerykańskiej kadry i zaspał na samolot. Samolot z całą kadrą rozbił się na Okęciu i…. co tak dziwnie pachnie?

Myślałem, że to ja, ale chyba Daria obiad gotuje 🙂

A tak, smaży dorsza. 🙂 Wiesz, było mi strasznie przykro. Byłem gotowy dać z siebie 100 procent i dawałem 100 procent. Wszystko układało się po mojej myśli. Ale jak sobie dzisiaj przypomnę, jak ja się wtedy czułem, jaki miałem paraliżujący ból… No w tamtym momencie już niczego nie chciałem. Chciałem tylko, żeby to się skończyło i żeby nikt nie dotykał mnie już po tych miejscach. Byłem święcie przekonany, że więcej nie dam rady zrobić. Teraz sobie czasem myślę, że może można było inaczej, może trzeba było wyjść i przegrać przez knockout. A może bym nie przegrał? Moja żona Daria – to było bardzo mądre – zapytała mnie zaraz po walce czy uważam, że nie byłem w stanie dać niczego więcej. Odpowiedziałem, że nie, nie byłem. Powiedziała, że w takim razie wszystko jest okay. Teraz, jak próbuję sobie w głowie coś inaczej układać, że może trzeba było wstać, Daria zawsze mówi: „A pamiętasz co mi powiedziałeś?” To mi pozwala sądzić, że moja decyzja była słuszna,

Oczywiście, że była słuszna. Z taką kontuzją to za wiele zdziałać nie można, a można zrobić sobie tylko większą krzywdę. Jak można walczyć, jak nie można oddychać? Oprócz filmiku od Kliczki, pojawił się też wywiad z Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem, który wypowiedział się w sposób mało sympatyczny, nie tylko o tobie. W odpowiedzi napisałeś, że tobie nie wypada wyzywać do pojedynku starszego kolegi, ale jeśli tylko zechce, to chętnie stoczysz z nim walkę. Diablo wycofał się rakiem.

To było dla mnie takie trochę mówienie kogoś, nie obrażając ludzi po 40, ale sportowiec po 40 to jest sportowy dziadek. Jeśli nikt ci nie pasuje i wszystko jest źle, to może z tobą jest coś nie tak, a nie z całą tą resztą. Ja uważam, że większość ludzi jest dobrych, sporadycznie trafia się ktoś zły. Jeżeli komuś nikt nie pasuje, to może problem leży właśnie w nim. Mam sportowy szacunek do Włodarczyka, do Krzyśka Głowackiego, do Adamka, Michalczewskiego – ci ludzie zrobili w sporcie naprawdę dużo i bardzo się poświęcali, więc ten szacunek im się należy. Ale jeżeli ktoś mnie nie darzy szacunkiem, wtedy mój szacunek robi się też ograniczony. Najpierw Krzysiek Włodarczyk mówi, że mnie brzuszek zabolał i odpuściłem walkę, a trzydzieści sekund później mówi, że jak on dostał w brzuch to walka musiała się skończyć, bo nie był w stanie walczyć, bo jak dostaniesz w brzuch to już jest koniec. Sam sobie przeczy, ale to nie jest mój problem.

Jak długo planujesz jeszcze zawodowo boksować?

Po 40 nie chciałbym już walczyć. Ostatnio czytałem ciekawy artykuł, że człowiek do 40 roku życia powinien znaleźć sposób na siebie, bo później już go nie znajdzie. Wiadomo, że jest to duże uogólnienie, przecież są ludzie, którzy w wieku 50 lat kończą studia i robią coś nowego. Ale patrząc na niektórych pięściarzy, którzy wychodzą do ringu po 40 i nie pokazują już niczego nowego…

George Foreman…

i Bernard Hopkins. Chociaż ktoś mi kiedyś powiedział, że z zawodnikiem jest jak ze świeczką – im szybciej zapalisz, tym szybciej zgaśnie. Chociaż w ich przypadku to się nie sprawdziło.

Mówisz, że po 40 nie chcesz już boksować, ale z boksem chyba pozostaniesz związany?

Na boks patrzę jak na sztukę i zawsze chciałbym być krok przed innymi – poznawać nowe techniki, nowe rozwiązania taktyczne. Jako zawodnik umawiam się na treningi do różnych trenerów, teraz na przykład jestem umówiony z Kubańczykiem. U Kubańczyków jest dobra praca nóg, a u nas nie przywiązuje się do tego aż takiej wagi.

Co jest najważniejsze w boksie? Głowa, nogi czy pięści?

Obrona. Moja definicja jest taka, że jeśli masz dobrą obronę to masz i dobrą psychikę. Jak masz dobrą obronę, to masz też dobrą kondycję. Jak masz dobrą obronę, to wiesz co zrobić z nogami. Nikt nie lubi być bezkarnie bitym po twarzy. Jeżeli ktoś wie, że może uniknąć każdego ciosu, to ma dużo lepszą psychikę, lepszą kondycję – zrobi bardzo mocną akcję, da z siebie bardzo dużo, ale wie, że za chwilę, w fazie odpoczynku, będzie bezpieczny. Popatrz na Mayweather`a – genialna obrona.

A czy przyjęcie ciosu nie pobudza czasem, by ruszyć do ataku?

Nie polecam. Czasami działa to pobudzająco, ale czasami bardzo deprymująco. Wszystko zależy od zawodnika. Najważniejsza jest obrona, ale samą obroną nikt walki nie wygra. Jak tak rozmawiamy, o tym zawodowym życiu po życiu, o tym boksie po 40, to zaczynam szukać w pamięci, czy był jakiś mistrz, który sam potem wychowałby mistrza. Może ego im nie pozwala? Był Roger Mayweather, ale on trenował tylko swojego bratanka. Był w Niemczech Manfred Wolke, który został mistrzem olimpijskim w 1968 roku, a dwadzieścia lat później jego podopieczny, Henry Maske też sięgnął po złoto. Ale w Polsce nie ma. Mamy medalistę olimpijskiego, Jerzego Rybickiego, który wychował Bartnika, brązowego medalistę. Żaden mistrz u nas nie wychował mistrza. Jesteś wielkim sportowcem, wielkim mistrzem, zarobiłeś wielkie pieniądze, i nagle masz wejść na salę do jakiś dzieciaków, które często są niemiłe, niesympatyczne, wynoszą się i myślą, że są pępkami świata? I ty jako wielki mistrz masz z nimi pracować? Tak się pocieszam, że nie zostałem mistrzem i nie wiem czy nim zostanę, ale przez to nie mam problemu z trenowaniem kogokolwiek. Od nikogo nie czuję się ani lepszy, ani gorszy. Trenerka jest w Polsce bardzo trudnym zawodem, bo jest nieopłacalna. Opłacalne są treningi personalne, ale jeśli trener poprowadzi rano pięć takich treningów, to czy będzie miał jeszcze ochotę poświęcić wieczorem dwie czy trzy godziny na trenowanie młodzieży? Z tego nie ma pieniędzy, jest tylko satysfakcja. Chociaż czasami zostajesz z niczym.

Rozumiem, że po 40 widzisz się w roli trenera. Bardzo mnie to cieszy, bo moim skromnym zdaniem polski boks notuje ostatnio regres, co wydaje się być między innymi winą naszych trenerów.

Ostatnio prowadziłem zajęcia w Gdańsku i przyszło 50 dzieciaków. Nie raz słyszę, że dzisiaj jest inna młodzież i tak dalej, ale jest to – za przeproszeniem – gówno prawda. Mamy naprawdę super młodzież, jest coraz większa świadomość żywienia, większy nacisk na to co jest zdrowe. Jeśli te dzieciaki znajdą trenera, który będzie dla nich autorytetem i będzie umiał ich poprowadzić tak, by osiągnęli sukces, wtedy jest na to szansa. Musimy jasno sobie powiedzieć, że niewielu trenerów w Polsce się rozwija.

To jest taka samo nakręcająca się spirala. Kiepski trener, to kiepscy wychowankowie, kiepscy wychowankowie, to kiepscy sparingpartnerzy. A przecież iść do przodu możemy tylko wtedy, jeśli mamy dobrych i wymagających sparingpartnerów. Popatrz na przykład na Anglię, tam jest cała masa dobrych zawodników i oni ze sobą sparują, rozwijają się.

U nas jest bardzo duża rywalizacja między Polskim Związkiem Bokserskim a grupami zawodowymi. A w przytoczonej przez ciebie Anglii były trener Joshuy, Rob McCracken, który trenował też Carl`a Froch`a, jest również trenerem koordynatorem kadry olimpijskiej. Przecież Joshuę trenował cały czas właśnie w ośrodkach olimpijskich. Trener, który prowadzi największą gwiazdę boksu zawodowego, jest trenerem koordynatorem i uczy innych trenerów jak szkolić młodzież. Kiedyś było coś takiego, jak centralne szkolenia, ujednolicało się proces szkoleniowy. Dzisiaj jeden trener ma wizję taką, drugi inną. Zawodnik jedzie na kadrę i przez dwa tygodnie trener go zmienia. Potem wraca do klubu i znowu go trener zmienia. Taki zawodnik ma w głowie zamęt i nie wie jak ma boksować.

Sekret chyba polega na tym, żeby znaleźć mocne strony każdego zawodnika i je wyeksponować.

Tak, ale fundament zawsze musi być ten sam. Na tym się buduje. Podstawy muszą być ujednolicone, a potem każdy idzie w inną stronę. Ale jak ktoś ci zmienia pozycję, to rusza fundament.

Jak cię zobaczyłem pierwszy raz w ringu, dawno temu, to pomyślałem, że ten chłopak będzie kiedyś mistrzem świata. Cały czas jestem przekonany, że tak właśnie będzie i życzę Ci tego z całego serca. Życzę ci też tego, żebyś był pierwszym trenerem, który sam był mistrzem świata i wychował mistrza świata.

Bardzo dziękuję. Do zobaczenia 20 kwietnia we Wrocławiu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *