„Neapol jawi mi się jako żywy twór, natomiast Palermo kojarzy mi się z nieśpieszną królewną” – Agnieszka Kwiatek, autorka „W labiryncie południowych Włoch”.
Jesteś z Gdańska, studiowałaś w moim rodzinnym mieście Poznaniu i nagle znalazłaś się w Neapolu. Jak to się stało?
Taki kurs wyznaczyła miłość. Ukończyłam filologię hiszpańską i rzecz jasna wszyscy ludzie z mojego kierunku jeździli na Erasmusa do Hiszpanii, a ja zważywszy na wspomniane względy uczuciowe wyłamałam się z tego schematu i dzięki mojej determinacji i otwartości obydwu uczelni powstała nowa wymiana studencka na linii Poznań-Neapol. Mam nadzieję, że przetrwała, przynajmniej dla studentów italianistyki.
„W labiryncie południowych Włoch” to Twój debiut. Skąd pomysł i jak długo pracowałaś nad książką?
Można by powiedzieć, że „tradycja przekazu ustnego” została po latach spisana. Mówię to oczywiście żartobliwie. Po prostu opowiadałam rodzinie i znajomym o włoskich realiach, o których często słuchali ze zdziwieniem lub wręcz niedowierzaniem. Kiedy przyjeżdżali do mnie w odwiedziny, choć wszystkich interesuje lokalna historia, to jednak autentyczne historie z życia wzięte wzbudzały największe zainteresowanie. Czytałam wiele książek na temat Włoch, z których czerpałam wiedzę na temat lokalnej historii, lecz uczeni i pisarze pomijali zwykłych ludzi, a to przecież oni decydują o klimacie miejsc. Jestem związana z Włochami od 17 lat, a mieszkam tu na stałe od 14 lat, więc moje emocje i podejście do wielu spraw i zwyczajów zmieniło się. Pisanie było zatem swoistą introspekcją, odświeżeniem wspomnień i emocji, jakie mi towarzyszyły przez te lata. Choć znam tutejsze realia, zadanie nie było do końca łatwe, ponieważ gdy do czegoś przywykniemy, staje się to dla nas oczywiste i niemal przezroczyste, więc starałam się wyostrzyć zmysł obserwacyjny. Proces pisania i współpraca z redaktorką były zatem bardzo ciekawym doświadczeniem.
Opisujesz Neapol, w którym mieszkałaś na początku i Palermo, w którym mieszkasz teraz. Czy te miasta, mimo że należały do Królestwa Obojga Sycylii, faktycznie tak różnią się od siebie? Na czym polegają główne różnice?
Kontrast pomiędzy ułożoną Polską a Neapolem był ogromny, co miało swoje dobre i złe strony. Natomiast pierwsze zetknięcie z Palermo było bolesne, bo czułam się tu tak, jakbym cofnęła się w czasie, a wcale nie miałam na to ochoty. Z czasem oczywiście przyzwyczaiłam się do tego miasta i zaakceptowałam je, no… może nie wszystko, bo nie na wszystko da się przymknąć oko. Według mnie główną różnicą między tymi dwoma miastami jest ich rytm. Neapol jawi mi się jako żywy twór, w ciągłym ruchu, głośny i dynamiczny, natomiast Palermo kojarzy mi się z nieśpieszną królewną, przynajmniej te dzielnice, które lubię najbardziej to jest zabytkowa Kalsa i Capo oraz słynące z pięknej plaży miejskiej Mondello .
W Twojej książce Neapol jawi się jako bardzo przyjazne miasto. Wspominasz jedynie o „fare un pacco” czy o grze w naparstki jako potencjalnych niebezpieczeństwach. W innych publikacjach można zawsze natknąć się na ostrzeżenia przez Neapolem – miasto kamorry, miasto kieszonkowców, nie należy wychodzić z hotelu po zmroku itp. Jak to wygląda z Twojej perspektywy? Należy się sugerować tymi wszystkimi „ostrzeżeniami”?
Neapol to bardzo duże miasto, w którym należy zachować rozsądek jak w każdym innym dużym mieście. Sama nawet w moim rodzinnym mieście nie kręciłabym się o północy w okolicach dworca czy po ciemnych zaułkach. Mojego pewnego siebie włoskiego wujka, przyzwyczajonego do neapolitańskiej zuchwałości, kieszonkowiec okradł w Gdańsku w autobusie jadącym na lotnisko. Absolutnie nie chcę przez to bronić neapolitańczyków, bo wykazują się fantazją nawet w kwestii oszukiwania. Ich ofiarą padają sami neapolitańczycy, bo by skutecznie zasadzić pułapkę, najlepiej jest porozumiewać się tym samym językiem. Pop kultura z pewnością przyczyniła się do zaostrzenia negatywnego wizerunku zarówno Neapolu jak i Palermo, lecz turyści podczas wakacyjnego pobytu zorganizowanej przestępczości nie dostrzegą i nie stanowi ona dla nich zagrożenia.
Co każdy turysta powinien zobaczyć w Neapolu?
Do moich ulubionych miejsc należy Neapol podziemny (Napolisotterranea). Schodząc pod ziemię i idąc tunelami pamiętającymi Greków i Rzymian człowiek zaczyna pojmować nadzwyczajność tego miasta: rozwinęło się ono nie tylko w poziomie, ale i w pionie. Nad akweduktami, cysternami i teatrem rzymskim unosi się tętniące życiem miasto. Ponadto tam, pod ziemią, miały miejsce ciekawe wydarzenia i powstały tam miejskie legendy. Uwielbiam całe dzielnice takie jak Quartieri Spagnoli, Pignasecca, Forcella czy Sanit? przez wspomnianą już żywotność. (Trzy pierwsze leżą wzdłuż Spaccanapoli, ulicy rozłupującej miasto.) Te miejsca są w nieustannym ruchu, są gwarne, codziennie zawisa na nich inne pranie, na które uwielbiam patrzeć, a ponadto można zrobić tam zakupy, dobrze zjeść i na każdym kroku kryją się piękne zabytkowe kamienice, klasztory i kościoły. Duże wrażenie zrobił na mnie także cmentarz Fontanelle, na którym spoczywają szczątki ofiar epidemii, które kilkakrotnie nawiedziły miasto. Trafiły tu także ciała ofiar powstań, trzęsień ziemi i erupcji Wezuwiusza: w sumie ponad 40.000 zmarłych, których nie było stać na bardziej godziwy pochówek. Mogłabym wyliczać…, wspomnę jeszcze tylko Parco Virgiliano, zamek Sant?Elmo z widokiem na miasto i deptak nadmorski.
W książce wspominasz trochę o piłce nożnej, która jest jak religia. Jeszcze do niedawna w Napoli grało dwóch Polaków, teraz ostał się już tylko jeden. Czy neapolitańczycy, wiedząc że pochodzisz z Polski poruszali temat grających tam naszych rodaków?
Oczywiście! Piłka nożna nigdy nie schodzi z ust, szczególnie mężczyzn i chłopców. To temat dobry na każdą okazję, podobnie jak pogoda czy jedzenie, tylko że piłka wzbudza ogromne emocje.
Niedługo będę w Neapolu i oczywiście wybieram się do pizzerii Sorbillo. Rozumiem, że będę zmuszony podczas stania w długiej kolejce do wysłuchiwania śpiewu Topolino, o którym wspominasz?
To mężczyzna, który śpiewa przez mikrofon z balkonu ku uciesze turystów, lecz jest zgrozą okolicznych mieszkańców, którzy mają serdecznie dość jego trwających już kilka lat balkonowych koncertów.
Lubisz pizzę? Jaka jest Twoja ulubiona pizzeria w Neapolu?
Uwielbiam pizzę! Moja ulubiona to diavola, czyli z pikantną kiełbasą. Jest wiele pizzerii, do których lubię chodzić, ale jeżeli musiałabym wybrać, to stanęłoby na Decumani i I Buongustai, obydwie znajdują się na via Tribunali.
A ulubiona pizzeria w Palermo? Lubisz sycylijską sfincione?
Początkowo dziwiła mnie pizza z pomidorem i cebulą, ale szybko ją polubiłam. Sfincione kupuje się w piekarniach lub na wynos ze słynnych trzykołowych ape. Przyjazd sfincione i jego świeżość obwieszczane są całej okolicy dzięki nagraniu puszczanego z megafonu. Moją ulubioną pizzerią tutaj jest Cicco Passami l`Olio, która znajduje się na piazza Magione, w dzielnicy Kalsa.
Naprawdę, tak jak piszesz w książce, ludzie trzymają w Palermo konie na podwórkach? Czy dorożka lub riksza to najlepszy sposób poruszania się po mieście? Muszę przyznać, że Twoje opisy różnych zdarzeń samochodowych troszeczkę mnie niepokoją przed moją wizytą…
Riksze widoczne są szczególnie wcześnie rano w różnych częściach miasta. Dorożki zaś to atrakcja dla turystów, z którą konkurują ciasne i uwielbiane przez przybyszów ape taxi. Wszystkie konie, które widać za dnia na ulicach muszą się przecież gdzieś podziać, ich właściciele trzymają je więc pod domem, czyli w przy-podwórkowych stajniach. Jeżeli zasiądziesz za kierownicą w Palermo, nie złość się, gdy nikt nie będzie Ci ustępował pierwszeństwa lub gdy będą na Ciebie trąbić. Takie gesty wpisane są w tutejszą „drogową etykietę”. Pamiętaj, by trzymać się jednej zasady: byleby do przodu!
Zgodnie z planem będę wraz z rodziną na Sycylii pod koniec sierpnia. Rozumiem, że miasto będzie puste? Same tavolaty na plaży?
Na plaży zdecydowanie będzie ciasno. Miasto pustoszeje, kiedy jest upalnie i na ulicach widać tylko turystów lub desperatów, którzy muszą coś załatwić. Wieczorem miasto ożywa, a lokale i restauracje zapełniają się ludźmi spragnionymi orzeźwienia.
Będziesz wtedy w Palermo? Podpiszesz mi mój egzemplarz Twojej książki? Pokażesz nam trochę miasto?
Pewnie! Z wielką chęcią się z Wami spotkam!
Super! Dziękuję! I ostatnie pytanie: robisz scarpettę?
Oczywiście! Nic nie może się przecież zmarnować!