Dawno, dawno temu, gdy świat zdawał się dużo prostszy, usłyszałem na wykładzie z etyki, że ludzie dzielą się na pozytywnie i negatywnie zakręconych. Ciekawe, – pomyślałem – do której grupy zakwalifikować w takim razie Helmuta Newtona? Jego wpływ na fotografię, sztukę i modę zdawałby się sugerować, że należy do tej pierwszej grupy. Tematyka niektórych zdjęć wskazywałaby jednak na coś zgoła odmiennego. I tak dręczony tym dylematem, trafiłem pewnego dnia do Muzeum Helmuta Newtona.
Helmut Newton, właściwie Helmut Neustädter, urodził się 31 października 1920 roku w Berlinie., w bogatej żydowskiej rodzinie. Rodzinie, która zbiła majątek na handlu guzikami. Mały Helmut miał dzięki temu pieniądze na zakup swojego pierwszego aparatu fotograficznego. Miał też możliwość terminowania jako asystent u Yvy (wł. Else Ernestine Neuländer-Simon), znanej fotografki portretowej, która została jego pierwszą nauczycielką. Czasy niestety były nieciekawe, i w 1938 roku Helmut musiał uciekać z Niemiec ze względu na narastające prześladowania Żydów. Trafił do Singapuru, gdzie rozpoczął pracę jako fotograf dla „Singapore Straits Times”. Z Singapuru całkiem blisko już było na koniec świata – do Australii – gdzie Helmut podczas II wojny światowej służył w armii, a później otworzył własne studio fotograficzne w Melbourne. Ożenił się też z aktorką i fotografką June Browne, która stała się jego muzą.
Przełom w jego karierze nastąpił w latach 50-tych, kiedy zaczął pracować dla magazynów mody, takich jak „Vogue” czy „Harper’s Bazaar”. Wkrótce przeniósł się do Paryża, mekki artystów, gdzie jego kariera nabrała prawdziwego rozpędu. Prace Newtona wyróżniały się dramatycznym światłem, wyrafinowaną kompozycją i kontrowersyjnymi tematami. Inspirował się filmami noir, surrealizmem oraz malarstwem renesansowym i barokowym. Paryż był naprawdę dobrym miejscem na łapanie tych inspiracji.
Newton tworzył obrazy pełne erotyzmu i tajemnicy, często przedstawiając kobiety w dominujących rolach. Wykorzystywał lateks, skórzane akcesoria, pejzaże miejskie i luksusowe wnętrza, aby podkreślić siłę i zmysłowość swoich modelek. Charakterystyczne dla jego twórczości były zdjęcia kobiet ubranych w męskie garnitury, co przełamywało stereotypowe podejście do płci i ról społecznych. Kontrastowe oświetlenie, mocna pozycja kobiety, moda mieszająca się z fetyszem oraz industrialne i luksusowe scenerie – to wszystko znajdziemy w jego pracach. To były naprawdę przełomowe dzieła. Największe czasopisma i domy mody, takie jak Chanel, Yves Saint Laurent czy Versace, zaczęły bić się o jego zdjęcia. Nic dziwnego, jego sesje zdjęciowe były nie tylko kampaniami reklamowymi, ale też artystycznymi manifestami.
Jednym z najsłynniejszych zdjęć Newtona jest „Le Smoking” (1975), przedstawiające modelkę w męskim smokingu Yves Saint Laurent, stojącą na ulicy Paryża. Zdjęcie to stało się symbolem elegancji i emancypacji kobiet. Inną ikoniczną serią była „Big Nudes” (1980), gdzie nagie kobiety w monumentalnych pozach wydawały się niemal posągowe. To podkreślało ich siłę i pewność siebie.
Newton wielokrotnie szokował publiczność swoimi śmiałymi, czasem niemal perwersyjnymi fotografiami. Często krytykowano go za uprzedmiotowienie kobiet, jednak sam fotograf twierdził, że jego prace są hołdem dla kobiecej niezależności i mocy. Tworzył obrazy, które balansowały na granicy erotyki i sztuki, prowokując do dyskusji na temat seksualności i władzy. Jego zdjęcia często wywoływały skandale, zwłaszcza w konserwatywnych kręgach. Newton jednak nigdy nie bał się kontrowersji, a jego styl i odwaga przyczyniły się do zrewolucjonizowania fotografii mody. Dzięki niemu granice między modą, erotyką a sztuką zaczęły się zacierać. W ślad za nich ruszyły następne pokolenia twórców.
Newton kontynuował swoją pracę aż do końca życia. W 2004 roku zginął w wypadku samochodowym w Los Angeles, mając 83 lata. Kilka miesięcy wcześniej, w październiku 2003 roku jego żona June Newton otworzyła Muzeum Helmuta Newtona w Berlinie. Muzeum działa w gmachu dawnej Kunstbibliothek, zaraz przy dworcu ZOO, którego odmęty zgłębiałem jeszcze jako wyrostek, czytając książkę Christiane F. o dzieciach z tego dworca. Minąłem kolejkę czekających po metadon życiowych wykolejeńców, kupiłem bilet i roztopiłem się wśród fotografii, rękopisów i korespondencji, w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące mnie pytanie. Odpowiedzi nie znalazłem, co niezwykle mnie ucieszyło.