Schiacciata z Perugii
Perugia, forteca podniesiona przez wzgórze nad wzorzystą doliną, gdzie rzeka Tyber płynie wartkim nurtem. Drobna i niepowtarzalna stolica Umbrii, której historyczne centrum stanowi alians brukowanych alejek, łukowatych schodów i placów otoczonych wspaniałymi pałacami. Na każdym skraju czuć historię, przebijające się słońce obsypuje kark. Warto się tu zgubić. Umbrowie, Etruskowie, Rzymianie, wreszcie nieszczęsne przyłączenie do Państwa Kościelnego w XVI wieku, które spowodowało długi okres stagnacji. W 1540 roku papież nałożył podatek od soli i czas jakby zatrzymał się w tym momencie.
Dzisiaj stagnacja jest już tylko melodią przeszłości. Dzisiaj Perugia jest kochającym muzykę i szukającym przyjemności miastem uniwersyteckim. Jedno trzeba papieżom oddać – ich wsteczna polityka pozwoliła zachować średniowieczne serce miasta w nienagannym stanie. Chociaż jeden – choć zapewne niezamierzony – plus.
Tarasy kawiarniane, winiarnie i prosciutterie ożywione są przez dyskutujących o lepszym świecie studentów. Gdy już dopiją Trebbiano Spoletino i wyczyszczą do ostatniego okruszka tagliere stuzzico, ruszą na Piazza IV Novembre posłuchać jazzu. Najważniejsze letnie wydarzenie w mieście, najlepszy jazzowy festiwal w Europie. Ja też miałem to szczęście. Mogłem przez chwilę zastanowić się nad problemami, których zawsze unikałem. Perugia ma silną tradycję artystyczną. W XV wieku była domem malarzy fresków, niejakiego Bernardino Pinturicchio i jego mistrza Pietro Vannucci`ego (znanego jako Perugino), który później uczył samego Rafaela. Dzisiaj też do miasta ciągną artyści, zwiedzeni niepowtarzalnym urokiem i dość mocno ograniczoną ilością turystów (Umbria nie graniczy z morzem).
Jazz, freski, białe wino. Czas coś zjeść. Nie najgorzej mi się szło, gdy stopy moje okute były w wygodne obuwie. Zresztą daleko iść nie musiałem, wszystko było w zasięgu centro storico. Umbria nie dochowała się swojego własnego stylu pizzy co nie znaczy, że nie ma tu placków z lokalnymi dodatkami. Skusiłem się na takowy, z krowią mozzarellą, miejscową kiełbasą z masarni Gerbi (założona w 1965 roku) i kremowym sosem truflowym. Pizza z okrągłej patelni. Bardzo dobra rzecz, jednak na kolana rzuciła mnie schiacciata z mortadelą, burratą i pesto. Rewelacyjna przekąska, która zdradza bliskie związki między kuchnią toskańską a umbryjską. Schiacciata to charakterystyczna dla Toskanii focaccia, której ciasto przed włożeniem do piekarnika uciska się palcami, by po upieczeniu powstały charakterystyczne „dziury”. Doprawiana jedną z najlepszych na świecie oliwą z oliwek i posypywana solą z Morza Tyrreńskiego. Umbria z morzem nie graniczy, ale pod każdym innym względem przypomina Toskanię. Piękne miejsce.