„Zjednoczmy się, spożyjmy wspólnie posiłek, napijmy się gorzałki, wznieśmy toast i zostańmy przyjaciółmi” – Zamir Gotta

Lubicie „Bez Rezerwacji” czy „Miejsca nieznane”, mówi wam coś Anthony Bourdain? Jeżeli tak, to na pewno go znacie. Przed Wami Zamir Gotta, czyli jedyny i niepowtarzalny peacemaker, oraz bardzo zabawny i sympatyczny człowiek. Może to nie ostatni raz, gdy gości na tych łamach…


Cześć Zamir! Co słychać?

Wszystko dobrze, jesteś w Warszawie?

Nie, jestem w Poznaniu.

To jedno z większych miast, prawda?

Tak, leży w zachodniej Polsce. W połowie drogi między Warszawą a Berlinem. Pośrodku.

Zawsze dobrze być pośrodku.

Niekoniecznie pośrodku Warszawy i Berlina.

Zgadzam się, ha ha ha

Jak się masz? Co słychać u Ciebie?

Wiesz co, dzisiaj jest znakomity dzień, ósmy dzień maja, więc jeśli nie masz nic przeciwko, zrobimy małą lekcję historii. 8 maja to ważny dzień w historii Rosji i historii świata, dzień na który można patrzeć z dwóch puntów widzenia. Jak pamiętasz, w 1945 roku… Mam nadzieję, że uważałeś na lekcjach historii?

Oczywiście

No więc Niemcy poddali się wreszcie i dlatego właśnie dzisiaj świętujemy ten dzień w Europie. Rosja jest częścią Europy, chociaż dla mnie jest bardziej azjatycka niż europejska, biorąc pod uwagę mentalność mieszkańców. Tak przynajmniej ja to widzę. Wszystko tutaj musi być troszeczkę inne np. chrześcijanie w Rosji celebrują Wielkanoc dwa tygodnie później, ze względu na swój kalendarz. Tak więc Dzień Zwycięstwa świętujemy w Rosji 9 maja, a nie 8 tak jak wszyscy. Ja lubię być pośrodku, jak wspomniałeś wschodu i zachodu, jak pomost pokoju i dlatego świętuję w oba te dni. No więc jestem już troszeczkę pijany, zjadłem dobry obiad z przyjaciółmi i wypiliśmy kapkę wódki. Strzeliłem sobie przed chwilą drzemkę, więc możesz pytać o wszystko.

Lubisz wódkę?

Muszę Cię Radek zmartwić, przynajmniej w pewnym sensie, ale z całym szacunkiem wobec moich polskich przyjaciół i przyjaciół w wielu innych krajach, dla nas Rosjan wódka to nie jest alkohol. To jest nasze DNA. Urodziłem się w Związku Radzieckim i wódka najprawdopodobniej była w mleku mojej matki. Wódka to czysty, rosyjski wynalazek. Myślę, że Mendelejew, bardzo znany profesor chemii, wymyślił ten rosyjski przepis. D2HO2 chyba, nie jestem dobry jeśli chodzi o formuły chemiczne (C2H5OH – przyp. RS) ale wiem, że picie wódki zrobionej z pszenicy a nie ziemniaków jest częścią starej, rosyjskiej tradycji. Krótko mówiąc – jestem wielkim fanem wódki. Nie piję jej oczywiście codziennie, ale weekend z przyjaciółmi to idealny moment żeby trochę jej skosztować.

Czyli uważasz, że powinniśmy pić wódkę?

Czy twoi czytelnicy mają powyżej 21 lat?

Jasne

Dobrze! Istnieje kilka powodów dlaczego należy pić wódkę, ale głównym jest fakt, że na drugi dzień czuję się dobrze. Kiedy pomieszam piwo, brandy lub – nie daj Boże – tequilę, mam potężnego kaca co oznacza, że muszę coś wypić żeby go pokonać. W przypadku czystej, rosyjskiej wódki, takiej jak moja Zamir Vodka., wódki 6-krotnie destylowanej, zrobionej z pszenicy ozimej i wody mineralnej, bez żadnych świństw… Nie chcę oczywiście wprowadzać nikogo w błąd i insynuować, że taka wódka jest bardzo zdrowa. Jednak musisz mieć coś, co pozwoli ci się socjalizować z przyjaciółmi i co stanie się przyczynkiem do rozmowy. Wódka jest jak wydarzenie kulturalne, nie pije się jej po to, żeby się nawalić czy stać się agresywnym. Niektórzy tak robią i tracą nad sobą kontrolę, ale ja mam na imię Zamir, co jak zapewne rozumiesz bo jesteś Polakiem, oznacza „za pokojem”, „rozjemca” – bardziej jak slogan niż imię. Tak więc wódka to sposób komunikacji.

Gdy otwieram butelkę, okazuję w ten sposób przyjaźń starym, a także dopiero co poznanym przyjaciołom. I jest to przyczynek do rozmowy. Nigdy nie piję bez wznoszenia toastów. Wznoszenie toastów to przesłanie. Za zdrowie, za rodziców, za dzieci, za bardzo sławny polski ruch Solidarność – to okazanie hołdu, który ma znaczenie. To coś jak filozoficzna wymiana opinii podczas picia wódki. Jak pijesz tequilę, to ją sączysz i trudno wtedy wznieść toast. Z tego powodu ja piję wódkę. Nie mówię oczywiście, że nie można jej sączyć, ale ja piję „do dna”, po rosyjsku.

Masz nawet swoją własną markę, Zamir Vodka.

Tak! Wiesz, urodziłem się w Związku Radzieckim w czasach, gdy brakowało wszystkiego – niedobory produktów, niedobory żywności, niedobory wolności. Zdecydowałem, mając taką możliwość, nie czekać aż w Stanach Zjednoczonych jakiś sklep czy bar będzie miał porządną wódkę, tylko wystartować z własną marką. To moja oryginalna, klasyczna receptura. Wódka 6-krotnie destylowana, zrobiona z pszenicy ozimej, którą znalazłem na zachód od Nowego Jorku w Rochester, i wiosennej wody z jeziora Keuka, bardzo dobrze przefiltrowanej. To tyle, mam swoją niemasową edycję.

„To skomplikowany człowiek”, „Międzynarodowy, tajemniczy człowiek” – tak określał Cię Anthony Bourdain. Kim Jesteś Zamir?

Radek, sam chciałbym znać odpowiedź. Pamiętasz Mahatmę Gandhiego?

Pewnie

To dobrze! Urodziłem się w 1956 roku, trochę wcześniej niż ty. W którym roku się urodziłeś?

W 1979

Okay, więc jest między nami drobna różnica wieku, mógłbyś być moim synem.

Mógłbym

Tak więc przesłanie Mahatmy Gandhiego, jego filozofia pokoju i łączenia ludzi z całego świata przylgnęły do mnie. Potem spotkałem Anthony`ego Bourdain co było przeznaczeniem, bo to nie ja miałem być w Petersburgu gdy kręcił tam swój pierwszy rosyjski odcinek serii Cook`s Tour dla Food Network w 2001 roku. Ale byłem i natychmiast się ze sobą połączyliśmy po pierwszej butelce wódki. Nie mojej wódki oczywiście, nie pamiętam już jaką wódkę zamówiliśmy w lokalnej restauracji. Połączyliśmy się, i zapytał mnie czy chcę być częścią jego zespołu, na co od razu się zgodziłem. Zdałem sobie sprawę, że może to było przeznaczenie.

Tony miał dużo widzów, więc mogłem dotrzeć do szerszego grona z moim przesłaniem pokoju – nie tylko do rodziny i przyjaciół, których uczysz tego przy kolacji i wódce. Jestem bardzo wdzięczny Tony`emu, że dał mi platformę, dzięki której mogłem dotrzeć do znacznie większej ilości ludzi takich jak Ty. Skontaktowałeś się ze mną, a tak to bym tylko obracał się cały czas w ograniczonym towarzystwie moich przyjaciół bez możliwości szerszego głoszenia mojego przesłania pokoju. A tak mogę je przekazać Polsce i twoim czytelnikom.

Podróżowałeś z Anthony`m Bourdain praktycznie od samego początku. Jak do tego doszło? Byłeś w Petersbugu gdy kręcili tam odcinek i skontaktowali się z Tobą? Jak to się stało?

To było bardziej tajemnicze. Jego producent i przyjaciel, Chris Collins z Zero Point Zero Productions odezwał się do mnie. Mieli pracować z kimś innym, mieli już kogoś umówionego w Petersburgu – ja jestem z Moskwy – ale w jakiś dziwny sposób (tak chyba było zapisane w gwiazdach) ta osoba zniknęła na kilka dni przed ich przyjazdem. W ostatniej chwili ktoś z Nowego Jorku polecił mnie na stanowisko „załatwiacza”. Stwierdziłem no dobra, pomogę temu interesującemu człowiekowi, którego nigdy wcześniej nie spotkałem, i którego książki nie czytałem. Tony był wtedy jeszcze dość skryty, to były jego początki przed kamerą w roli podróżującego kucharza. Był bardzo nieśmiały w obecności kamery. Przed kręceniem spotkaliśmy się i poszliśmy na kolację. Tony powiedział” „Zamir, w Petersburgu potrzebujemy kogoś takiego jak ty, kogoś kto będzie przełamywał lody jako mój partner w podróży. Możesz porozumiewać się z ludźmi w Rosji, gdzie wybiera się cała nasza ekipa.”

Później wystąpiłeś w kilku odcinkach – Rosja, Ukraina, Uzbekistan, Rumunia, Gruzja, Kansas City, Pas rdzy, Brooklyn – który z nich lubisz najbardziej?

To bardzo dobre pytanie. Jak masz 10 dzieci, to kochasz je wszystkie… Najprawdopodobniej, z punktu widzenia nieprzewidywalności i dobrej zabawy… Wiesz, to zawsze był program bez scenariusza, mieliśmy wszystko ułożone w głowie, ale nie było żadnego scenariusza – lecieliśmy z wiatrem. Z tego punktu widzenia myślę, że odcinek o Uzbekistanie, jeśli mówimy o Związku Radzieckim, i o Rumunii, gdzie wciąż jesteśmy na czarnej liście miejscowych polityków i dziennikarzy – te dwa odcinki były, moim zdaniem, najbardziej zabawne.

To już prawie 3 lata odkąd Anthony Bourdain odszedł. Myślisz o nim czasem?

Równo za miesiąc będzie rocznica – 8 czerwca… To wciąż bardzo bolesne, gdy tracisz kogoś bliskiego. Czasami ludzie tacy jak Tony są dla ciebie bliżsi, niż twoim krewni. Tony miał wyjątkową charyzmę, miał wyjątkową życzliwą naturę i był bardzo otwarty na zaprzyjaźnianie – może nie od razu, ale z czasem. Łączyła nas 16-letnia przyjaźń, od 2001 do 2018 roku, 17-letnia przyjaźń. Nie każde małżeństwo potrafi przetrwać tyle czasu. Ja przetrwałem jego dwa małżeństwa. Przy pierwszych odcinkach była z nim na planie jego pierwsza była żona, Nancy Putkowski, która jak mi się zdaje miała polskie korzenie. Później poznałem Ottavię, jego drugą żonę, z którą niestety był od 2016 roku w separacji. Nigdy nie poznałem tej jego dziewczyny, Asii Argento, ale oczywiście wiedziałem o tym związku. Przetrwałem wszystkie jego małżeństwa i wciąż byłem jego przyjacielem.
(O tym przykrym dniu pisałem TUTAJ)

Zaczęliście od Petersburga, ale Jesteś z Moskwy. Które z tych miast powinniśmy odwiedzić w pierwszej kolejności?

Wierz mi lub nie, ale pomimo tego, że jestem wiernym fanem mojego rodzinnego miasta czyli Moskwy, to jednak wolę Petersburg z dwóch powodów. Petersburg jest znacznie bardziej europejski niż Moskwa, która jest bardziej barbarzyńska, bardziej azjatycka. Tyle tu ludzi, jak w domu wariatów, jak w Nowym Jorku. Gdybym miał wybierać między Nowym Jorkiem a Waszyngtonem, to wybrałbym Waszyngton bo mam już 64 lata i jest tam znacznie spokojniej, łatwiej się żyje, mniej dupków. Tak samo jest z Petersburgiem – wspaniała historia, sztuka, architektura, dla ludzi, którzy chcą poznać tajemniczą rosyjską duszę. Jeżeli ktoś ma tylko tydzień na wizytę w Rosji, to proponuję cztery noce w Petersburgu i może 3 noclegi w Moskwie.

W jednym z odcinków jechaliście nocnym pociągiem do Petersburga. Czy pociąg to dobry sposób podróżowania po Rosji?

Zawsze, jeśli odległość nie jest zbyt duża, wybieram podróż pociągiem z dwóch powodów. Sześć czy siedem godzin to idealny czas na nocny pociąg jak z Moskwy do Petersburga. Wsiadasz o północy, pijesz trochę gorzały w wagonie restauracyjnym – tak jak to zrobiliśmy z Tony`m w ostatnim rosyjskim odcinku z 2014 roku – i wciąż masz dość czasu na sen. Mnie się zawsze dobrze śpi bez względu czy leżę na górnym czy na dolnym łóżku. Rano się budzisz i jesteś w pięknej kolebce rewolucji z 1917 roku.

Podróżowałeś kiedyś koleją transsyberyjską?

Nie, ale mam to na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Ta podróż trwa trochę dłużej, niż zazwyczaj ma się czasu – to 7 dni jazdy z Moskwy do Władywostoku, najbardziej na wschód wysuniętej rosyjskiej destynacji. Czekam na swoją szansę. Musisz stać się bogaty, a twoi czytelnicy muszą być na to gotowi, żebyśmy razem odbyli tę podróż. Zadzwoń do mnie i pojedziemy. Zapłać tylko za podróż, nie potrzebuję honorarium.

Mam nadzieję, że zrobimy to w przyszłym roku. Powiedz mi coś o łaźniach. Wiem, że je lubisz. Przekonaj mnie, żebym się do jednej wybrał, bo nigdy nie byłem w tego typu miejscu.

Nigdy nie jest za późno. Zdecydowanie polecam ci łaźnię. Jeśli lubisz męskie towarzystwo, towarzystwo w którym można poplotkować, poopowiadać wulgarne dowcipy mając świadomość, że nie ma tam żadnych zawracających głowę kobiet, wtedy łaźnia jest najlepszą wymówką. Masz ze sobą kilku przyjaciół, wcale nie musicie się upić, to stereotyp, że Rosjanie upijają się w łaźniach bo nie ma tam kobiet i nikt cię nie kontroluje. Nie, wcale tak nie jest. Pamiętasz te kilka epizodów, jak byłem z Tony`m w łaźni? Piliśmy piwo po wyjściu lub w części parowej. I tyle.

Pobić się przy pomocy rózgi to dla mnie metaforyczne pozbycie się całego syfu. Twoje ciało, twoja skóra otwiera się. To chwilowe cierpienie, ale wierzę, że w ten sposób zbliżamy się do siebie. To właśnie nasza tajemnicza rosyjska dusza – gdy cierpisz z przyjaciółmi, stajecie się sobie bliżsi. Wyjaśniasz twoje problemy życiowe, twoje bóle głowy, czasami znajdujecie rozwiązanie, a czasami nie. Przynosisz jedzenie – ja zazwyczaj zabieram ze sobą słone rzeczy jak wędzoną rybę czy śledzia, kawałek salami – nie główne dania tylko przekąski do zagryzienia między sesjami. Takie przekąski na godzinę czy dwie, czyli na tyle czasu ile zazwyczaj spędza się w łaźni. Zimny prysznic, pomieszczenie parowe z rózgami – to dobra zabawa i interesujące spotkanie towarzyskie.

Wspomniałeś o przekąskach. Powiedz mi coś o rosyjskiej kuchni, która czasami jest bardzo podobna do polskiej, a czasami całkowicie inna. Jakie są Twoje ulubione potrawy? Co trzeba bezwzględnie spróbować podczas wizyty w Rosji?

W Polsce jesteście bardziej rozpieszczeni świeżym, przygotowywanym w domu jedzeniem i jest u Was zdecydowanie więcej smakoszy niż w Rosji. Rosyjskie oryginalne, organiczne jedzenie nie jest dzisiaj tak popularne, ponieważ rolnictwo nie jest już tak rozwinięte jak było w czasach Związku Radzieckiego. Macie w Polsce dużo lepszy rynek produktów lokalnych.

Na pewno poleciłbym kanapkę z salami lub z wędzonym mięsem przygotowaną z ciemnego chleba. Smakuje bardzo dobrze z piwem i z wędzoną rybą – jeżeli oczywiście lubi się słone rzeczy. W łaźni twoje pory się otwierają i wychodzi z ciebie woda więc trzeba to czymś uzupełnić – piwem, wodą lub obydwoma tymi napojami bo inaczej się odwodnisz. Jeśli nie jesteś w łaźni, to polecam kuchnię kaukaską, którą uwielbiam. Może nie jest to typowo rosyjska kuchnia, ale w Związku Radzieckim nie rozróżnialiśmy i nie mówiliśmy – to jest danie tylko gruzińskie, a to tylko ormiańskie. Grillowane mięso, szaszłyki z jagnięciny lub wieprzowiny – pycha, polecam każdemu.

Polecam też barszcz jeśli lubicie zupy. W Polce lubicie barszcze robiony na mięsnym bulionie, z tego co pamiętam. U nas barszcz jest bardziej prymitywny, z większą ilością warzyw jak kapusta, czy co tam jest pod ręką, niż mięsa. Idealny żeby zabić pragnienie latem. Poleciłbym też nasze desery, ponieważ jestem wielkim łasuchem. Uwielbiam po posiłku napić się herbaty i zjeść ciasto, czy inne wypieki z kremem – najlepiej domowe. U was jedzenie jest zdecydowanie bardziej modne, więc trudno z wami konkurować, ale w Rosji też można znaleźć jedzenie dobrej jakości jeśli się wie dokąd iść. Lubię chodzić na targ, gdzie widzi się tych wszystkich rolników, którzy poświęcili swoją krew, pot i łzy na produkcję naturalnego jedzenia.

Pracuję nad książką o pizzy więc muszę się Ciebie zapytać o to, o co pytam wszystkich: czy lubisz pizzę? Czy pizza jest popularna w Rosji? Masz swoją ulubioną pizzerię?

Bardzo dobre pytanie. Sądzę, że w 1991 roku, gdy zawalił się Związek Radziecki i gdy pojawiły się tu amerykańskie fast foody, jak McDonald`s czy lokale z pizzą i hamburgerami, takie jedzenie stało się tu popularne. Jeśli mówimy o pizzy, to zawsze preferowałem pizzę z salami, coś jak margherita z dużą ilością sera i salami.

Mój syn Anton, który otrzymał to imię w tym samym roku, w którym poznałem Anthony`ego Bourdain…. Moja żona bardzo polubiła Anthony`ego, gdy wpadł do naszego moskiewskiego mieszkania na kolację ze swoją pierwszą żoną. Mniej więcej miesiąc później okazało się, że jest w ciąży z naszym drugim dzieckiem, moja córka miała wtedy już 9 lat. Był 2011 rok, nie właściwie to już 12 lat. Tak więc zdecydowaliśmy się dać naszemu drugiemu dziecku na imię Anton z dwóch powodów – nie tylko dlatego, że lubiliśmy Anthony`ego Bourdain, ale też dlatego, że rodzina mojego ojca, potomkowie krymskich Żydów, została zamordowana przez nazistów podczas II wojny światowej, a Anton był jednym z zamordowanych braci mojego ojca. Częścią naszej rodzinnej tradycji, jest zachowywanie i nadawanie imion przodków.

Tak więc imię Anton pojawiło się w idealnym momencie. Wracając do sedna, mój syn Anton rozwinął w sobie znacznie większą kulturę kulinarną niż ja. Jest dużo lepszy kucharzem, zna różne przepisy i mniej więcej raz na tydzień robi pizzę w domu. Najbardziej lubi robić pizzę z kurczakiem – gotujesz piersi kurczaka, następnie je kroisz i kładziesz na placek, do tego kremowy sos serowy, ładnie roztopiony, a na to wszystko ogórek i ser owczy – dla mnie to idealna kombinacja. Dzięki mojemu synowi od trzech lat jestem fanem pizzy domowej i lubię ją dużo bardziej niż taką zamawianą z dowozem.

Nieźle, nieźle. Opuściłem Rosję na rzecz Stanów Zjednoczonych. Czy powodem był football amerykański i najlepsze na świecie muzea z włosami?

He he he. Tak naprawdę jako rozjemca najbardziej lubię dzielić czas na Rosję i Amerykę. Czasami jak nudzi mi się w Rosji to lecę do Stanów, a gdy znudzi mi się tam, to lecę do Rosji. Gdy ludzie mnie pytają gdzie wolę być to odpowiadam, że w samolocie pomiędzy tymi dwoma krajami.

W Stanach Zjednoczonych dużo bardziej wolę hokej na lodzie. Football amerykański jest dla mnie zbyt nudny, niewiele się dzieje. Wolę piłkę nożną, sam kiedyś grałem jak byłem nastolatkiem. W Ameryce mam zdecydowanie więcej wolności i możliwości w kwestiach biznesowych. W Rosji nigdy nie mógłbym produkować własnej wódki. Zaraz na drugi dzień pojawiłaby się u mnie mafia żądając haraczu za ochronę. W Rosji produkcja alkoholu uważana jest za domenę mafii, tak samo jak hazard czy prostytucja. W Stanach tego nie ma. Zapłaciłem 250 dolarów za rejestrację i opatentowanie marki, znalazłem destylarnię, która była zainteresowana moją recepturą i zostaliśmy partnerami. To zasadniczo główny powód, dla którego spędzam więcej czasu w Ameryce – żeby rozwijać moje interesy.

Teraz pracuję nad Gotta Travel i mam nadzieję, że ruszymy zaraz po pandemii. Moje nazwisko – Gotta, daje mi darmową szansę, bez żadnych opłat za prawa autorskie: „You Gotta Travel” (Musisz Podróżować) . Staram się zabrać fanów Bourdaina do krajów, do których podróżował. Wiesz, tysiące ludzi chce po jego śmierci podążać po jego śladach. Chcę zacząć od krajów, które są dla Amerykanów, i może dla Europejczyków też, dość egzotyczne jak np. Pakistan, Gruzja, Ukraina, Rosja. Można to rozszerzyć na sąsiadów czyli na Polskę. Jako jedną z opcji rozważam nocny pociąg z Moskwy do Petersburga, czy kolej transsyberyjską, o której dzisiaj wspomniałeś.

To miało być moje następne pytanie… Czy wciąż masz ochotę na więcej? Czy Gotta Travel to tylko plan czy już wystartowałeś?

Jestem w okresie przed wystartowaniem. Wszystko zaczęło się na jednym z moich spotkań degustacyjnych Wódka zawsze jest dobrą okazją do rozmowy i do poznawania nowych i spotykania starych przyjaciół. Zwłaszcza w Buffalo, w stanie Nowy Jork, które jest moją drugą bazą po Moskwie. Pandemia ograniczyła przez ostatnie półtora roku wszelkie podróżowanie, nie tylko między krajami ale nawet między miastami. Z tego co widzę w mediach społecznościowych, ludzie są głodni podróżowania, więc zacząłem robić podróże wirtualne. Ale to nie to, nie ma tego elementu własnego doświadczania, nie ma fizycznego kontaktu z nowymi rzeczami. Oglądanie petersburskiej katedry na żywo jest totalnie różne od oglądania wirtualnego. Mam nadzieję, że w ciągu następnych sześciu miesięcy restrykcje zostaną zdjęte i pod koniec roku spotkamy się w Polsce, w Poznaniu czy Warszawie, żeby pogadać o tym, jak przygotować europejski przejazd dla moich amerykańskich turystów w drodze do Rosji i byłego Związku Radzieckiego.

Jasne, daj mi znać kiedy przylatujesz i pomyślimy co możemy zrobić razem.

Super, jak już wspomniałem jest między nami różnica pokolenia, masz znacznie młodszych czytelników. Mamy dużo dobrych historycznych relacji, a młodzi ludzie ze Stanów mogą być zainteresowani takimi rzeczami jak np. wizyta na meczu piłki nożnej itp. Jestem fanem piłki i pamiętam, że mieliście niesamowitą drużynę w latach 70-tych.

To prawda, mieliśmy.

Była to ścisła, europejska czołówka. Dzisiaj macie Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych graczy. Jest wiele interesujących tematów jak jedzenie, polityczne dysputy, interesujące różnice kulturowe wewnątrz chrześcijaństwa. Jest dużo rzeczy do włączenia do programu. To nie takie trudne, to tylko 16 godzin w pociągu między Warszawą a Moskwą.

Albo 2 godziny samolotem. Zadzwoń kiedy przylatujesz i pogadamy.

Tak przy okazji mogę podzielić się doświadczeniem z mojej pierwszej wizyty w Polsce, która miała miejsce w tym samym miesiącu, w którym urodziła się moja córka Anna – w lutym 1989 roku. Ile miałeś wtedy lat?

W 1989 roku kończyłem 10 lat.

Więc byłeś wtedy uczniem 3 klasy. Moja pierwsza wizyta w Polsce to była podróż służbowa. Byłem wtedy „załatwiaczem” dla hollywoodzkiego przedsiębiorstwa filmowego i moskiewskiego studia. Robiliśmy dokumentację scenograficzną. Rosyjski reżyser i scenarzysta, sławny do dziś Siergiej Sołowjow i amerykański koproducent Vladimir Komarovsky – wydaje mi się, że miał polskie korzenie – robili film, i musieliśmy wybrać dla nich lokalizacje do historycznych ujęć filmu „Randez Vous z Bonapartem”, o romansie Napoleona z polską księżniczką. Musieliśmy znaleźć dobre lokalizacje – stare zamki itp. To było moje pierwsze duże doświadczenie w pracy przy filmie.

Nasza rosyjska załoga składała się z siedmiu osób – reżysera, kamerzysty, dwóch asystentów producenta czyli mnie i jednego Amerykanina itp. Niestety nie znaleźliśmy tego, czego szukaliśmy, najprawdopodobniej z powodu zbyt dużej ilości wódki i zbyt częstych wizyt na targach żywności i odzieży, bo w Rosji nie mieliśmy wtedy niczego. Byliśmy zakwaterowani w bardzo drogim hotelu Europa. Czy ciągle istnieje ten hotel w centrum Warszawy?

Nie mam zielonego pojęcia.

Okay, pierwszym wrażeniem z Polski, i nie bierz tego do siebie, ponieważ słowo prostytucja było w Rosji wielkim tabu, prostytucja nie istniała. Zatem gdy dotarliśmy do Warszawy, odbierał nas Vladimir Komarovsky, przedstawiciel hollywoodzkiego producenta i powiedział nam: „Słuchajcie chłopaki, jesteście Rosjanami więc nie denerwujcie się, ale w hotelu dla obcokrajowców, w którym mieszkacie są bardzo wysokiej klasy prostytutki. To jest ich biznes, więc nie czujcie się napastowani, nie uciekajcie. One są po prostu czasami bardzo nachalne żeby złapać klienta”. Odpowiedzieliśmy: „Okay, dziękujemy że nas uprzedziłeś”.

Wzięliśmy windę, żeby wjechać na trzecie czy czwarte piętro i w momencie, gdy z niej wysiadaliśmy – w cztery osoby bo mieliśmy pokoje obok siebie – zachwycająca półnaga blondynka wyszła z pokoju, który był dokładnie naprzeciw windy, musiała obserwować przez judasza, i powiedziała w dwóch językach – po niemiecku i angielsku – 100 dolarów, jedna godzina, po czym rozchyliła swoje skromne odzienie pokazując całe, cudowne ciało. Stanęliśmy jak wryci nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Bardzo się przestraszyliśmy, bo 100 dolarów to był dla nas majątek, i każdy z nas chciał coś kupić do sprzedania w Rosji np. odtwarzacz wideo a ja chciałem kupić butelkę do mleka i pieluchy dla mojej córki.

Byliśmy spragnieni nowych doświadczeń, jak chłopcy w sklepie z zabawkami, ale 100 dolarów to było dla nas strasznie dużo pieniędzy, więc uciekliśmy do swoich pokoi i staraliśmy się je opuszczać tylko wtedy, gdy nie było jej w pobliżu, żeby nie mogła nas napastować w drodze do windy. To było jak polowanie na zwierzę. Czasami wyskakiwała nago ze swojego pokoju, ale nikt się nie zatrzymywał. Przynajmniej nikt się do tego nie przyznał. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Kupiliśmy dużo fajnych rzeczy, ale nie znaleźliśmy dobrych lokalizacji do filmu i produkcja została wstrzymana. Amerykanie powiedzieli: „Wy Rosjanie roztrwoniliście wszystkie pieniądze na tę podróż, i nic z niej nie wyniknęło”. Ale kupiliśmy za to dużo towaru, a to doświadczenie z prostytutką o cudownym ciele, która polowała na klientów było naprawdę zabawne.

Dobre pierwsze wrażenie z Polski…

Jak stracenie cnoty Przekonałem się, że prostytucja to nie takie straszne słowo, gdy widzi się tak cudowne ciało. To po prostu transakcja biznesowa, więc nie ma w tym nic złego.

Czas na moje ostatnie pytanie: prosiłeś, żebyśmy nie rozmawiali o polityce, dlaczego? Nie lubisz polityki?

Im dłużej żyję, tym bardziej rozumiem, że politycy to banda oszustów. Robią to co sami chcą, a nie to czego chcą ludzie. Ja wierzę w publiczną dyplomację. Rozmawiam z Tobą, docieram do nowych odbiorców. Staram się z Twoją pomocą dotrzeć do nowego pokolenia, z moim przesłaniem pokoju. Źli ludzie są na całym świecie, ale nie ma złych narodów. Nie cały naród rosyjski jest zły, nie cały naród amerykański jest zły. Jak usiądziemy do stołu, zjemy coś, napijemy się wódki czy innego lokalnego napoju, to zawsze znajdziemy kompromis. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia. Nie należy słuchać polityków i nie należy im wierzyć.

Każdy z nas popełnia błędy, bo to leży w ludzkiej naturze, ale zawsze można się porozumieć, znaleźć kompromis. Jestem ambasadorem mojej własnej, pokojowej dyplomacji. Widzę ten spokój też u ciebie, więc razem dotrzemy do znacznie większej ilości ludzi i sprawimy, żeby ruszyli swoje tyłki z kanapy i wybrali się na poznanie innych krajów i innych kultur. Na koniec dnia liczy się to, że „wszyscy jesteśmy tacy sami, stosujemy inne przepisy, ale wobec tego samego jedzenia”. Spójrz na pizzę – Włosi lubią ją w taki sposób, Amerykanie w inny, Rosjanie jeszcze inaczej, a Polacy mają swoje własne przepisy, ale i tak to łączy ludzi na całym świecie. Tak samo przesłanie Mahatmy Gandhiego i Zamira – zjednoczmy się, spożyjmy wspólnie posiłek, napijmy się gorzałki, wznieśmy toast i zostańmy przyjaciółmi. Ma to znacznie więcej sensu niż polityczne bzdury.

Dzięki Zamir! Pokój z Tobą!

Będziemy w kontakcie. Mam nadzieję, że wpadnę do ciebie jeszcze w tym roku.

Jasne, daj tylko znać kiedy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *