“Brooklyn zawsze był najbardziej wypasionym miejscem na całej planecie” – Mr. Kaves, Lordz Of Brooklyn


Michael Mcleer, szerzej znany jako Mister Kaves, to wokalista hip-hopowej kapeli Lordz of Brooklyn, punkowo / hip-hopowej The Lordz, artysta plastyk, artysta graffiti, przedsiębiorca i prawdziwy ambasador Brooklynu. Nienawidzę wyświechtanego zwrotu “człowiek renesansu”, ale myślę, że w jego przypadku ten zwrot jak najbardziej pasuje. Muszę też dodać, że jest jedną z najbardziej sympatycznych osób, z jakimi ostatnio rozmawiałem.


Cześć Michael!

Yo! Yo! To połączenie telefoniczne przebyło długą drogę.

To prawda, ponad 4 tysiące mil.

Nie byliśmy w Polsce bardzo długo.

Wiem. Może wrócisz niedługo z Lordz of Brooklyn? Ciągle działacie?

O tak, niedawno nagraliśmy płytę rocznicową.

Super! Mogę ją kupić na CD albo winylu czy jest tylko w wersji cyfrowej?

Chcemy ją wypuścić na winylu w tym roku. Na razie jest tylko w wersji cyfrowej. Nakręciliśmy kilka teledysków, są na internecie. Może uda się i wypuścimy rocznicowy winyl.

Byłoby super, jestem pierwszy w kolejce do kupna więc zróbcie to.

Dobra!

Powiedz mi jak wygląda teraz życie na Brooklynie, życie w dobie pandemii.

Mocno surrealistycznie, cały świat stanął na głowie. Mieszkańcy Brooklynu są bardzo odporni i twardzi. Po prostu staramy się przetrwać. Sprawy powoli wracają do normalności, coraz więcej osób jest zaszczepionych, ludzie noszą maseczki i traktują koronawirusa bardzo poważnie. Wiesz, pandemia naprawdę mocno w nas uderzyła. Ludzie na początku mówili, że to jest jak grypa, ale nigdy w całym moich życiu, żaden mój znajomy nie umarł na grypę, natomiast z powodu koronawirusa kilku moich serdecznych przyjaciół straciło rodziców. Naprawdę mocno to nami wstrząsnęło. Staramy się myśleć pozytywnie, mamy dzieci i ukochanych, o których musimy się troszczyć. My Brooklyńczycy trzymamy się razem i zawsze stajemy na wysokości zadania. Ludzie wspierają drobne biznesy i starają się wrócić do normalnego życia.

Moja siostra pracuje w Lennox Hill Hospital, więc wiem jak mocno koronawirus uderzył w Nowym Jorku.

A jak sytuacja wygląda u was w Polsce?

Szczepimy się i myślę, że idzie to nie najgorzej. Ja już jestem zaszczepiony.

Ja też!

To dobrze! Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że to całe zamieszanie wreszcie się skończy.

Wydaliśmy rocznicową płytę i mieliśmy z tej okazji grać serię rocznicowych koncertów, ale musieliśmy to wszystko wstrzymać. Nie możemy się doczekać kiedy znowu będziemy mogli występować.

To bardzo trudna sytuacja dla muzyków, gdy nie można grać koncertów.

Bardzo trudna… Ja mam to szczęście, że jestem właścicielem restauracji i mam własną pracownię artystyczną, w której przez ostatni czas tworzyłem naprawdę dużo sztuki.

Podczas lockdownu było na to sporo czasu.

Dokładnie, to jedyny plus tej całej sytuacji – masz dużo czasu i możesz go spędzać ze swoja rodziną i z samym sobą.

Co się dzieje z Lordz of Brooklyn? Macie jakieś plany? Wspomniałeś, że wydaliście rocznicową płytę.

Tak, z okazji 25. rocznicy wydania naszego debiutu “All in The Family”. Mrugniesz okiem, płyta przestaje się kręcić i musisz ją odwrócić na drugą stronę. Teraz jestem na stronie B mojego życia i mamy naprawdę dużo niezłej muzyki w zapasie, z czasem staliśmy się jeszcze lepsi. Zeszliśmy się znowu wszyscy razem i nagraliśmy tę rocznicową płytę “Family Reunion”. Razem z bratem robimy cały czas coś na boku, bardzo twórcze rzeczy, ale naprawdę fajnie było się zejść całym zespołem a jeszcze lepszym byłoby zagrać kilka koncertów. Może zagramy na jakichś festiwalach czy coś w tym stylu.

To byłoby wspaniałe, bez wątpienia. Powiedz mi jaka jest różnica między Lordz of Brooklyn a The Lordz?

Nie chciałem mieszać ludziom w głowach jeśli chodzi o rzeczy, które stworzyliśmy razem jako Lordz of Brooklyn ponieważ płyta The Lordz była zrobiona pod żywy zespół muzyczny. Była to punkowo / hip-hopowa hybryda. Pojechaliśmy na Warp Tour z całą kapelą grającą live. Gdy podpisaliśmy nowy kontrakt z Warner Brothers nie chcieliśmy, żeby wytwórnia mieszała w naszym katalogu, więc skróciliśmy nazwę do The Lordz. Ta płyta The Lordz “The Brooklyn Way” to było Lordz of Brooklyn z punk rockowym skrzywieniem.

Kocham wasz miks hip-hopu z punk rockiem. Jak to się stało, że zaczęliście mieszać te dwa gatunki?

Jestem uczniem każdego rodzaju muzyki. Dorastałem w latach 80-tych na Brooklynie i miałem bliskiego przyjaciela Rebs`a, który był grafficiarzem. Ja byłem graficiarzem hip-hopowcem, a Rebs był grafficiarzem punkrockowcem. Ten miks to taki ukłon w tę stronę, w stronę tych dwóch gatunków muzyki, które były wtedy bardzo pionierskie i trochę jakby wyjęte spod prawa. Nie każdy słuchał tych gatunków.

Dorastając byłem wielkim fanem The Clash, tak więc czuliśmy, że chcemy zrobić cover Jim`a Carrolla (“People Who Died” – przyp. RS) czy nagrać kawałek “Outlaw” z Tim`em Armstrongiem z Rancid, których też bardzo lubię. Te dwa style muzyczne idą ręka w rękę jeśli chodzi o pewien rodzaj podejścia i o sam cel.

Wolisz winyle czy CD?

Kocham winyl. Mój brat (ADM- przyp. RS) zaczynał jako DJ i miał ponad 13 skrzynek po mleku pełnych winyli. Podoba mi się to, że na winylu możesz zobaczyć cała szatę graficzną w większym rozmiarze. Czasami masz nawet podwójną rozkładówkę jak np. na koncertowym albumie Kiss, który mieliśmy. Zawsze czułem, że winyl jest jak płótno malarskie, na którym możesz tworzyć. Jak pojawiły się płyty CD, to wszystko było mniejsze i nie miały one na nas, jako dzieciaków, takiego wpływu, jaki miały winyle.

Skoro mówimy o szacie graficznej, patrzę sobie właśnie na okładkę waszej EP-ki “Saturday Nite Fever”, która wygląda jak karton od pizzy.

Pomysł był taki, że chcieliśmy wziąć szturmem przemysł muzyczny, a kto nie lubi pizzy? Jesteśmy z Bay Ridge na Brooklynie i mieliśmy tu swego czasu największe zagęszczenie barów i pizzerii, co zostało nawet wpisane do Księgi Rekordów Guinessa. Stąd pomysł zapakowania płyty w karton od pizzy. Jak byliśmy dzieciakami to dostarczanie pizzy czy nawet jej robienie to była nasza dodatkowa praca.

Ja, Dino i moja żona Donna stworzyliśmy tę okładkę najprawdopodobniej w Kincos, podczas jakieś zarwanej nocki. Wiesz, takie było podejście w naszej okolicy – nie odpoczywaj, bądź najlepszy. Dowieźliśmy naszą płytę do MTV i do Billboard. Mieliśmy chłopców od dowozu, którzy w całym mieście dostarczali naszą płytę.

Super pomysł! Powiedz mi jaką pizzę lubisz najbardziej?

Wszystko zależy od tego w jakim nastroju akurat się znajduję. W naszej pizzerii mój syn stworzył właśnie naprawdę zabójczą pizzę. Skomponował ją zeszłej nocy i w tej chwili to jest moja ulubiona pizza – z gorgonzolą, sosem skropionym octem balsamicznym i miodem, oraz słodką kiełbasą. Nazywa się “Sweet Sunday” (Słodka Niedziela).

Brzmi pysznie…

O tak! Jako dzieciak najbardziej lubiłem kwadratową pizzę z Pizza Wagon i pizzę z Espresso Pizza, czyli naszej lokalnej pizzerii na rogu. Tony – właściciel – robi naprawdę pyszną, okrągłą pizzę. Tak naprawdę, to uwielbiam wszystkie rodzaje pizzy. Nie można odwiedzić Brooklynu bez wizyty w kilku lokalnych pizzeriach.

Espresso pizza? To ta, którą widać w waszym teledysku “The Block”?

Tak, to właśnie ta pizzeria. Tam dorastaliśmy.

Ciągle działa?

Tak, Tony wciąż tam jest. Była jeszcze kiedyś Lento`s Pizzeria, która robiła przepyszną pizzę na cieniutkim, prawie przezroczystym cieście – bardzo sławna, miejscowa pizzeria. W lokalu po nich stworzyłem moją Brooklyn Firefly, gdzie mój syn robi pizzę dzisiaj.

Jak długo już działacie? Jesteście otwarci podczas pandemii?

Działamy już 4 lata. Podczas pandemii sprzedawaliśmy tylko na wynos, ale możemy już mieć obłożenie 50 procent stolików, więc znowu otworzyliśmy restaurację, mamy muzykę na żywo i zrobiliśmy zewnętrzny ogródek piwny, który ludzie bardzo kochają.

Pizza, piwo i muzyka na żywo – idealnie. Jaka muzyka? Oldschoolowy jazz?

Tak, dokładnie tak – pizza, piwo i oldschoolowy jazz oraz trochę spokojnego hip-hopu.

Brzmi super, muszę do was wpaść.

Pewnie, że musisz! Zapraszamy!

Jesteś z Brooklynu więc muszę się Ciebie zapytać, czy jesz pizzę jak Tony Manero (John Travolta) z “Gorączki Sobotniej Nocy”? Dwa kawałki za jednym razem?

Bardzo lubię Tony`ego Manero. Historia Lordz of Brooklyn to jak historia Tony`ego Manero w prawdziwym świecie. Wiesz, historia skazywanego na porażkę dzieciaka z sąsiedztwa, który stara się wyrwać. Mimo tej miłości do niego, nigdy nie widziałem nikogo, kto kładłby jeden kawałek pizzy na drugim. To musi być jakiś motyw, który Travolta przyniósł z New Jersey bo nigdy czegoś takiego nie widziałem, zanim nie obejrzałem filmu.

A po filmie? Widziałeś kogoś kto tak je?

Nie, po filmie też nie. Ha ha ha.

Urodziłeś się, dorastałeś i wciąż mieszkać na Brooklynie. Jak zmieniła się ta dzielnica na przestrzeni lat? Czy to teraz miejsce dla hipsterów, czy tylko te okolice bliżej Manhattanu jak np. Williamsburg?

Powiem ci tak: zawsze wiedzieliśmy, że Brooklyn jest wypas (ang. hip – przyp. RS). A jeśli chodzi o to nowe zjawisko, to oczywiście to nie było takie cool, gdy Lordz of Brooklyn wysoko trzymali flagę Brooklynu, za co często spotykały nas nieprzyjemności. Brooklyn był underdogiem wśród dzielnic, a teraz zaczęły tu przybywać całe pielgrzymki. Ludzie nie rozumieją jednak, że Brooklyn to wielka dzielnica, mieszka tu 3 miliony ludzi więc tak naprawdę ci nowi przybysze to tylko mały procent.

Dzielnica wcale się tak bardzo nie zmieniła, z wyjątkiem tych kilku okolic. Z drugiej strony bardzo się cieszę z tej uwagi, którą wszyscy poświęcają Brooklynowi. Brooklyn zawsze był najbardziej wypasionym miejscem na całej planecie, a teraz dodatkowo stał się prawdziwą marką, ogólnoświatową marką. My zawsze wierzyliśmy w to, że tak się stanie, że pewnego dnia świat doceni Brooklyn za ogromny wkład w kulturę popularną. Wszyscy celebryci, artyści, sportowcy, muzycy pochodzący z Brooklynu wywarli olbrzymi wpływ.

Tak, Brooklyn jest cool.

Tak, to wielkie miejsce gdzie ludzie muszą dogadywać się i dzielić się ze sobą – wszystkie te kultury. Wciąż w to wierzę, w tę drogę.

Wielokulturowy tygiel, wszystkie kultury, nacje, religie, kuchnie – wszystko jest na Brooklynie.

I właśnie to jest w tym wszystkich najcudowniejsze. Czasami niektórzy chcą to krytykować. Musisz się nauczyć jak żyć i dogadywać z innymi. Czasami bywa wyboiście, ale z mojej perspektywy to wspaniały, kulturowy eksperyment.

Jak zmieniłbyś Nowy Jork gdybyś mógł?

Nie wiem czy chciałbym zmieniać Nowy Jork. Cały bajer polega na tym, że to miasto cały czas się zmienia. Ludzie lubią wspominać i romantyzować stare czasy, ale ja jestem ze starych czasów i było naprawdę ciężko. Dlatego tworzyliśmy taką sztukę, jaką tworzyliśmy. Staraliśmy się znaleźć coś pozytywnego w negatywnym otoczeniu.
Jedyne co bym zmienił, to chciałbym więcej… jak to nazwać? Chciałbym żeby moje dzieci miały tyle frajdy ile ja miałem. Mam czwórkę dzieci, a to w jaki sposób lataliśmy po Nowym Jorku gdy sami byliśmy dziećmi było niesamowite, coś jak przygody Tomka Sawyera. Wydaje mi się, że dzisiaj dzieci nie mają takiego luksusu. To jedyna rzecz, którą bym zmienił. Chociaż to może my się zmieniliśmy, sposób w jaki wychowujemy nasze dzieci… Radek słuchaj, graffiti znów pojawiło się w nowojorskim metrze, dzięki pandemii. Więc jak to mówią: uważaj o co prosisz.

Tak?!?!

Tak! Dużo kolesi tworzy szalone rzeczy.

Wewnątrz czy na zewnątrz wagonów?

Na zewnątrz.

Na zewnątrz? Myślałem, że wagony są teraz pokryte specjalnym materiałem, na którym nie trzyma się farba.

Tak właśnie chcieli, żeby wszyscy myśleli, ale farba trzyma się bardzo dobrze.

To była bzdura? Ha ha ha. Fajnie, że znowu graffiti jest na metrze. Powiedz mi coś o Twojej sztuce. Zacząłeś malować graffiti gdy miałeś ile, 10 lat?

Tak, miałem 10 lat, byłem w 6 klasie. Zacząłem na murach, na moście Verrazano, potem gdy stałem się lepszy zacząłem malować na wagonach metra i tak wyrobiłem sobie imię. Pomogło mi to żeglować po mieście i w konsekwencji założyć Lordz of Brooklyn, mój rapowy zespół. Wszystko z powodu graffiti, które było moim pierwszym narzędziem do wyrażania siebie. Odnalazłem mój głos przy pomocy puszki z farbą.

Wciąż to robisz?

Tak, wciąż. Wiesz, zajmuję się teraz tzw. sztuką piękną, ale graffiti jest i zawsze będzie moim głównym wpływem i częścią mnie. Czasami wychodzę ze studia i robię jakiś mur tu czy tam. To zdecydowanie część mojej osobowości i część mojej palety.

Pracujesz teraz na płótnie?

Tak, pracuję na płótnie, robię murale, instalacje, malunki wielkopowierzchniowe w stylu graffiti. Pracuję jako artysta na pełen etat. Wszystko inne jest pochodną tego.

Robisz też tatuaże?

Tak, połączyliśmy wszystko w jedno studio sztuki. Tatuuję tylko specjalnych klientów, robię to tylko prywatnie, już od 20 lat. To był taki sposób żeby zapłacić za rachunki, gdy kariera muzyczna miała swoje wzloty i upadki. Utrzymywanie się tylko z muzyki może być bardzo trudne.

Jak się nazywa to studio? Pigtown Atelier? A co się stało ze studiem, którego byłeś właścicielem – Brooklyn Made Tattoo?

Brooklyn Made zamknąłem i przeniosłem wszystko do Pigtown.

Chciałbym sobie zrobić nowy tatuaż, nowojorską pizzę. Zrobisz mi?

Pewnie, że ci zrobię. Zadzwoń do mnie 2 tygodnie przed twoim przylotem.

Super! Chciałem przylecieć w maju ale chyba jeszcze jest zbyt wcześnie. Myślę, że przylecę we wrześniu chociaż w dzisiejszych czasach niczego nie możesz być pewnym.

A jak wygląda teraz scena muzyczna, scena hip-hopowa w Polsce?

Nie wiem zbyt wiele o scenie hip-hopowej bo gustuję raczej w muzyce rockowej. Dlatego lubię Twoją muzykę, bo są tam olbrzymie wpływy punk rocka. Wiem natomiast, że cała scena muzyczna w Polsce jest w tej chwili martwa. Nie ma koncertów, zespoły nie zarabiają pieniędzy, nie wydają nowych płyt bo nie mogą ich promować. Muzycy starają się przetrwać sprzedając koszulki i inne gadgety. Wszyscy czekają aż to całe wariactwo się skończy. W tej chwili jesteśmy w środku twardego lockdownu, wszystko jest zamknięte: bary, restauracje, salony fryzjerskie, wszystko.

Wygląda na to, że cały świat płynie na tej samej łodzi. Też mieliśmy twarde lockdowny na początku. Zadzwoń jak już będziesz wiedział kiedy przylatujesz.

Dziękuję. Mam jeszcze ostatnie pytanie. W jednym z kawałków nagranych z Everlastem śpiewacie: “Szerzcie miłość bo tak się robi na Brooklynie”. Naprawdę? Czy w tym wszystkim chodzi w gruncie rzeczy o miłość?

Na koniec dnia zawsze opowiadamy się za rodziną. Są lepsze i gorsze momenty, są kłamstwa ale wszystko sprowadza się do tego, żeby jak mówił Notorious BIG szerzyć miłość bo to sposób brooklyński. Ludzie z Brooklynu są twardzielami na zewnątrz, ale w środku mają wielkie serca. Myślę, że to niezłe motto, według którego należy żyć.

Dziękuję Michael, super było pogadać.

Cała przyjemność po mojej stronie. Bądź zdrów i do zobaczenia niedługo. Mam nadzieję, że Liroy przeczyta tę rozmowę.

AAA Liroy z Kielc, nagraliście kiedyś razem kawałek. Wiedziałeś, że ostatnio przez 4 lata Liroy był posłem?

Nie, nie wiedziałem.

Było to całkiem zabawne. Walczył o legalizację marihuany. Oczywiście nie udało mu się to z tym konserwatywnym rządem.

My właśnie zalegalizowaliśmy zioło w Nowym Jorku.

Dla celów medycznych?

Nie, rekreacyjnych. Będzie dziko na ulicach.

Bez wątpienia, ha ha ha. Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia!

Dzięki!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *